poniedziałek, 17 września 2012

Chleb pszenny

Dnia pewnego, znudzona codziennym oglądaniem TVN24, cokolwiek by ta stacja akurat nie nadawała, poprosiłam mojego mężczyznę o przełączenie na jakiś brytyjski kanał telewizyjny i znalezienie mi programu o dekoracji wnętrz, modernizowaniu domów lub czegoś w tym stylu. Pan mój i władca pilotów w naszym domu po przełączeniu na brytyjską telewizję przypadkiem zupełnie trafił na program poniekąd kulinarny. Otóż sprawa była o pieczeniu chleba i o rozpowszechnianiu tej tradycji wśród Brytyjek, które porzuciły tę umiejętność dla jakże łatwego zakupu dmuchanych bochenków w pobliskich marketach. Trafiliśmy akurat na początek programu, kiedy to prowadzący pan poinformował w malowniczy i ciekawy sposób, że pieczenie chleba jest bardzo proste. Zaciekawiona tą informacją poprosiłam lubego mego, ku jego wcale nie uciesze, o pozostawienie na tymże kanale telewizyjnym.
Prowadzący program pan - wybaczcie, nie zapamiętałam jak się nazywa, ale nie jest to na pewno żaden Jamie ani inny popularny na świecie Gordon - w ciągu całego programu wzbudził we mnie nieodpartą chęć upieczenia tegoż chleba! W tak wspaniały sposób opowiadał o tej zwykłej-niezwykłej czynności, że naprawdę zachciało mi się tę czynność wykonać. Zapisałam więc sobie szybciuchno przepis, według którego piekący chleb piekł go i następnego dnia upiekłam swój pierwszy prawdziwy chleb.
Dziś przedstawiam Wam kolejny mój chlebowy wypiek. Pierwszy zrobiłam wyłącznie z mąki specjalnej do pieczenia chleba, dziś chleb z mąki pół na pół zmieszanej ze zwykłą mąką pszenną (w Polsce mogłaby to być pewnie mąka tortowa). Szkoda, że nie możecie poczuć teraz tego zapachu...

Składniki na jedną foremkę-korytko:

  • 500g mąki pszennej
  • 3 łyżeczki drożdży sypkich
  • 2 łyżeczki cukru
  • łyżeczka soli
  • 300ml ciepłej wody
  • pół garści oliwy z oliwek lub oleju
Sposób przygotowania:
  1. Wszystkie suche składniki wymieszać z wodą. Ja mieszam w misce używając zwykłej łyżki do zupy :-)
  2. Gdy się połączą wyrabiać ręką, aż ciasto stanie się sprężyste i będzie swobodnie odchodzić od ręki.
  3. Uformować kulę i nasmarować ją oliwą. Po czym ułożyć w misce i przykryć najpierw folią spożywczą, a następnie ręcznikiem kuchennym. Odstawić na godzinę do wyrośnięcia.
  4. Po wyrośnięciu układamy ciasto w formie wysmarowanej oliwą i posypanej mąką.
  5. Odstawiamy jeszcze na kilkanaście minut, a w tym czasie nagrzewamy lekko piekarnik.
  6. Pieczemy w niższej niż zwykle ciasta temperaturze do czasu aż skórka chleba się ładnie zrumieni. Pod koniec pieczenia można nieco podwyższyć temperaturę pieczenia, żeby chleb się nie wysuszył, a skórka mogła się przyrumienić.
Smacznego!

niedziela, 16 września 2012

Papryka :-)

Chcę się Wam pochwalić moją pierwszą doniczkową pełnowymiarową papryką. Ma kilkanaście centymetrów długości i na pewno będzie pyszna na kanapkach :-) Zanim sczerwieniała wisiała sobie zielona na krzewie około 4 tygodni. Już myślałam, że ona z gatunku zielonych, o ile takie istnieją ;-)
Drodzy Państwo, tadam tadam, oto ona! Papryka!

Drożdżówki z jagodami

Zakochałam się ostatnio w cieście drożdżowym i tak, jak kiedyś nie lubiłam ani drożdżowych wypieków jeść ani piec, tak teraz zajęłam się pieczeniem wyłącznie drożdżowych produktów. Bułki, chleb - to właściwie już na co dzień, a dziś spróbowałam pokombinować i upiec mięciutkie i puszyste drożdżówki. 
Przepis jest wynikiem moich prób - nie korzystałam z żadnych przepisów ani porad. 
Składniki (na 8 drożdżówek):
  • 300g mąki pszennej
  • 200ml ciepłego mleka
  • 70ml oliwy z oliwek (może być olej)
  • 1 łyżeczka drożdży sypkich
  • 3 - 4 łyżeczki cukru
  • szczypta soli
  • garść mrożonych jagód (ja używałam mrożonych, ale świeże też pewnie mogą być, tak samo jak i inne owoce leśne)
  • na kruszonkę: łyżka miękkiego masła, 2 łyżki mąki, 2 łyżki cukru
Sposób przygotowania:
  1. Do dużej miski wsypać mąkę, drożdże, cukier i sól, dolać mleko (nie może być zbyt gorące, bo zabije drożdże, ale i zbyt chłodne też nie, bo drożdże nie zaczną "pracować") i oliwę. Wymieszać łyżką.
  2. Gdy składniki się połączą w lepkie ciasto należy zacząć je wyrabiać ręką do momentu, aż ciasto przestanie się kleić do rąk i stanie się sprężyste. Można podsypać trochę mąką, jeśli zbyt długo wyrabiamy, a ciasto nadal się klei.
  3. Miskę przykrywamy folią spożywczą (tą przezroczystą) i ręcznikiem i odstawiamy na około godzinę w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
  4. Wyrośnięte ciasto dzielimy na 8 bułeczek. Każdą z nich formujemy w kulkę, a następnie spłaszczamy w taki sposób, by w środku bułeczki zrobił się "dołek" na owoce. Do każdego dołka wsypujemy po kilka sztuk jagód (5-6).
  5. Przygotowujemy kruszonkę. W tym mistrzem nie jestem, więc jeśli masz jakiś swój sprawdzony na nią przepis, to możesz skorzystać z niego. Ja zrobiłam wg podanych wyżej proporcji i podsypałam trochę jeszcze mąką. Żeby surowa kruszonka mi się nie posklejała, to zrobiłam ją mikserem, a później łyżeczką sypałam na drożdżówki.
  6. Wstawiamy do lekko nagrzanego piekarnika i pieczemy w temp. 170'C do czasu aż się bułeczki zarumienią. Wiem, że każda z nas ma inny rodzaj piekarnika, więc polecam piec wg własnych doświadczeń z piekarnikiem, ale w nieco niższej temperaturze, niż pieczemy wszystko inne. Drożdżówki muszą mieć jeszcze chwilkę czasu na podrośnięcie.
Smacznego!

piątek, 24 sierpnia 2012

Szybkie pączki z białego sera

Przepis znalazłam na stronie marrietta.ru.
Składniki (10-12 sztuk):

  • 250g twarogu
  • 1 jajko
  • 1,5 łyżki cukru
  • 5 łyżek mąki
  • łyżeczka sody oczyszczonej
  • szczypta soli
  • olej do smażenia
Sposób przygotowania:
  1. Wszystkie składniki dokładnie wymieszać.
  2. Uformować niewielkie spłaszczone kulki z powstałego ciasta.
  3. Smażyć w głębokim rozgrzanym oleju, tak jak pączki.
  4. Po usmażeniu, jeśli komuś za mało słodkie pączki się okażą, można posypać cukrem pudrem, ale dla mnie jest to zupełnie niepotrzebne.
Częstujcie się!

wtorek, 21 sierpnia 2012

Placki chlebowe z bekonem i twarożkiem

Zainspirowana przepisami regionalnymi znalezionymi na stronie Lidl.pl postanowiłam spróbować coś w podobnym stylu, jak znaleziona tam potrawa.

Składniki na placki (4 porcje):

  • 3 kromki czerstwego chleba
  • szklanka mleka
  • 2 jajka
  • 3 czubate łyżki mąki
  • szczypiorek lub cebulka
  • sól czosnkowa
  • pieprz ziołowy
  • 4 plastry bekonu surowego
  • olej do smażenia
Składniki na twarożek - wychodzi go dosyć sporo, więc po obiedzie może zostać na kanapki :-) :
  • opakowanie półtłustego twarogu
  • mały kubeczek jogurtu greckiego lub naturalnego
  • 3 ząbki czosnku
  • szczypior
  • sól
Sposób przygotowania:
  1. Najpierw szykujemy twarożek. Wyciskamy przez praskę czosnek, kroimy szczypiorek i mieszamy to z twarożkiem i jogurtem, dodając szczyptę soli do smaku.
  2. Plastry bekonu układamy na blaszce do grillowania i wkładamy do piekarnika, by się pięknie wysmażyły.
  3. Połamany na kawałki chleb zalewamy mlekiem - niech twardawa skórka zmięknie. Dodajemy jajka, mąkę, szczypior i przyprawy i dokładnie mieszamy.
  4. Na rozgrzany olej wykładamy ciasto na placki w dość dużych porcjach (pół patelni - jeden placek) i smażymy po obu stronach na złoty kolor.
  5. Układamy na talerzu placek, przykrywamy go plastrem upieczonego bekonu i kolejnym plackiem. Obok nakładamy porcję twarożku.
Smacznego!

sobota, 4 sierpnia 2012

Tort cappuccino

Wygląda na to, że cały lipiec nic nie gotowałam ani nie piekłam. Było zupełnie inaczej, ale z braku czasu i chyba chęci troszkę też, zaniedbałam wrzucanie tu nowych przepisów. Nie będę ściemniać, że to nadrobię, bo zwyczajnie w świecie nie wiem. Może się zdarzyć tak, że co tydzień będzie coś nowego, a może być i tak, że przez dwa miesiące nie pojawi się nic na tym blogu.
Wracając jednak do tytułowego tortu...
Zostałam poproszona, kolejny już raz, o upieczenie tortu dla męża przyjaciółki. Tort, założyłam sobie biorąc pod uwagę preferencje moich przyjaciół, nie może być bardzo słodki. Ani ciężki, ani mdły. Ma być dobry :-) Banalne założenie, jednak przekonałam się już o tym, że czasem trudne do zrealizowania, jeśli piecze się wg nieznanych przepisów.
Tym razem skorzystałam ze strony Kwestia Smaku. Zmodyfikowałam nieco, jak to mam w zwyczaju, przepis, głównie odejmując połowę zalecanej ilości cukru i nie wbijając jajek do kremu (jakoś dziwnie mi to brzmi, by w kremie miały być surowe jajka)
Tort, od razu informuję, wyszedł rewelacyjny, wszyscy go wychwalali i wielu chciało jeszcze, choć wystarczyło tylko po jednym kawałku dla każdego z gości :-) A ja pękałam z dumy, mimo niesamowitego zmęczenia spowodowanego intensywną opieką nad moim małym diablątkiem. Ale to inna historia ;-)
Przepis podaję już ze zmodyfikowaną ilością składników.
Składniki na ciasto:
  • 100 g masła (rozpuścić)
  • 2 jajka
  • 100 g cukru
  • 180 g mąki
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 100 ml mleka
Składniki na krem:
  • 100 g cukru (drobniutkiego, do ciast, albo nawet cukru pudru, ale wtedy nieco go mniej)
  • 500 g serka mascarpone
  • 300 ml śmietanki kremówki
Składniki na poncz do zmiękczenia ciasta:
  • 3 łyżki kawy rozpuszczalnej
  • 100 ml gorącej przegotowanej wody
  • 3 łyżki likieru amaretto
Do posypania wierzchu tortu:
  • 1 łyżka kakao naturalnego
  • 1 łyżka cukru pudru

Sposób przygotowania:
  1. Nagrzać piekarnik do 175 stopni i przygotować tortownicę, na dno której kładziemy papier do pieczenia i przytrzymujemy go obręczą/bokiem tortownicy. Boków nie trzeba smarować, bo ciasto ładnie odchodzi od blaszki.
  2. Całe jajka ubijamy z cukrem na puszystą i jasną masę. Następnie dodajemy mąkę z proszkiem do pieczenia, delikatnie mieszamy. Dolewamy powoli mleko, nadal mieszając, oraz stopione masło. Gdy ciasto będzie ładnie połączone, przelewamy je do przygotowanej wcześniej tortownicy i wstawiamy na ok. 30 minut do piekarnika. Upieczone ciasto musi mieć ładną, złotą skórkę na wierzchu.
  3. Gdy ciasto ostygnie rozcinamy je na dwa blaty.
  4. Przygotowujemy krem ubijając najpierw śmietankę, gdy będzie już w miarę sztywno ubita, dodajemy cukier puder, a następnie serek mascarpone.
  5. Poncz szykujemy zalewając kawę rozpuszczalną gorącą wodą, dokładnie mieszając i dodając amaretto.
  6. Łyżką polewamy ponczem dolny blat ciasta na całej powierzchni. Wykładamy połowę masy kremowej i wygładzamy. Na to kładziemy drugi blat ciasta i powtarzamy czynności z ponczem i kremem. Tym razem jednak możemy zostawić 1/3 pozostałego kremu po to, by użyć go do ozdabiania tortu.
  7. Gotowy tort posypujemy (ja użyłam sitka) mieszanką cukru pudru i kakao.
  8. Do dekoracji można użyć krem, pastylki czekoladowe lub co komu przyjdzie do głowy ;-)
Et voila!
Smacznego!

wtorek, 12 czerwca 2012

Sernik z owocami na zimno

Od kiedy znalazłam w tutejszym Tesco biały ser przypominający smakiem i konsystencją polski twaróg kilkakrotnie zmielony, w naszym domu zaczął pojawiać się sernik z taką częstotliwością, z jaką nigdy dotąd się nie pojawiał. Nie przepadam za sernikami, ale ten całkiem mi smakuje. Ale robię go przede wszystkim dla "ochów" i "achów" mojego Dużego Chłopca :-)
Składniki (na krótką foremkę):

  • 1/2 kostki miękkiego masła
  • 400 g zmielonego twarogu (ten ser, który kupuję jest beztłuszczowy, więc sądzę, że jeśli będzie się używało polskiego twarogu, to najlepiej nietłustego)
  • 4 czubate łyżki cukru pudru
  • 1 opakowanie cukru waniliowego
  • 1 opakowanie herbatników albo biszkoptów (ja użyłam biszkoptów - języczków)
  • owoce według uznania (u mnie jagody i maliny)
Sposób przygotowania:

Masło ubiłam z cukrem pudrem na puszystą masę, po czym dodałam twaróg i cukier waniliowy.
Na dnie i po bokach foremki rozłożyłam biszkopty. Wcześniej foremkę wyłożyłam folią aluminiową, żeby można było łatwo wyjąć ciasto z foremki i swobodnie je kroić.
Wyłożyłam na biszkopty jedną warstwę sera, posypałam garścią owoców i przykryłam resztą masy serowej.
Górę ciasta udekorowałam owocami.
Tak przygotowany sernik schowałam na całą noc do lodówki, żeby masa stwardniała i się nie rozpadała podczas krojenia i żeby biszkopty mogły namięknąć.

Duży Chłopiec dostał kawałek ciasta do pracy, z której napisał mi sms o takiej treści: Ludzie prawie mnie stratowali, tak chcieli moje ciasto. :-)

Poprzednim razem wierzch sernika zalałam jeszcze galaretką, ale wtedy nie dodałam owoców, więc bez galaretki byłoby łyso ;) Ale galaretka to też niezły pomysł na wykończenie ciasta.

Smacznego!

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Makaron z kurczakiem i warzywami podlanymi białym winem

Zainspirowana tym przepisem Truscaveczki postanowiłam zrobić podobna potrawę, ale nieco po swojemu, na dzisiejszą kolację (dziwne to może, ale jadamy obiady na kolacje ;P).
Ostatnio nachodzi mnie na kupowanie mniejszych wersji warzyw niż te standardowe. W UK nazywa się je "baby". I tak na przykład mała młoda cebulka to baby onion, małe w porównaniu do "normalnych" pory to baby leeks, itd. Do tej potrawy użyłam głównie warzyw "baby", ale spokojnie można ją przygotować używając pełnowymiarowych warzywek.

Składniki (dla 4 osób):

  • 5 łyżek oliwy z oliwek (może być olej)
  • 5 ząbków czosnku
  • 5-6 baby porów (albo 2 duże)
  • 1 baby cukinia (albo pół dużej)
  • 4 baby papryki (albo jedna duża)
  • 1 kielich białego wytrawnego wina (ok. 300ml)
  • 1 opakowanie musu pomidorowego albo pomidorów w puszce (ja użyłam mus z bazylią)
  • 2 średniej wielkości piersi z kurczaka
  • 1/2 opakowania sera feta
  • zioła prowansalskie
  • słodka papryka (w proszku)
  • ew. sól i pieprz, jeśli komuś tego mało - ja nie używałam wcale
  • makaron - jaki kto woli - u mnie spaghetti
Sposób przygotowania:

Na dwóch łyżkach oliwy rozgrzałam wyciśnięte przez praskę 2 ząbki czosnku. 
Dodałam pokrojone w talarki pory i lekko zrumieniłam. 
Dodałam pokrojoną w kostkę cukinię (oczywiście bez skórki) i w paseczki paprykę. 
Gdy papryka i cukinia zaczęły mięknąć podlałam warzywa połową kielicha wina. Drugą połowę sączyłam szykując kolejne produkty do potrawy ;-)
W tym czasie można nastawić wodę na makaron.
Do przygotowanego wcześniej garnka wlałam mus pomidorowy, lekko go podgrzałam i wlałam do niego podduszone warzywa z całym sosem, jaki powstał. Po wymieszaniu sos pyrkał na lekkim "ogniu" (4 w kuchence indukcyjnej).
Piersi pokroiłam na średniej wielkości kostki i wymieszałam z tak przygotowaną pastą: 3 łyżki oliwy, 3 ząbki  wyciśniętego czosnku, zioła prowansalskie. Całość wylałam na patelnię, na której wcześniej dusiły się warzywa.
Makaron powinien się już gotować :-)
Podrumienione piersi dorzuciłam do sosu i dodałam kostki fety oraz szczyptę słodkiej papryki. Wszystko dokładnie wymieszałam i pozwoliłam jeszcze trochę popyrkać do czasu, aż makaron był na talerzu.
Potrawę przystroiłam smaczną bazylią, która też jest odmianą miniaturkową :-)

A jak wyglądała nasza dzisiejsza kolacja? A tak:
Smacznego!

wtorek, 1 maja 2012

Kolejna odsłona znanego już tortu

Jako, że ostatnio nie mam natchnienia do próbowania nowości, to pokazuję tort, jaki zrobiłam na trzecie urodziny mojej córeczki. Przepis podawałam już wcześniej, teraz tylko inny wygląd :-)

niedziela, 15 kwietnia 2012

Roladki a la de volaille

Od jakiegoś czasu muszę się nieźle nagłowić, by wszystkie, a chociażby zdecydowana większość przygotowywanych przeze mnie potraw nie była smażona. Muszę też unikać używanych do tej pory bardzo często przeze mnie składników wielu potraw. Nie mogę przykładowo używać cebuli, nad czym bardzo boleję, bo uwielbiałam ją kiedyś dodawać do różnych sosów, sałatek, itp. Wszystko ze względu na zdrowie mojego Dużego Chłopca. I moje przy okazji też, bo dania, które teraz serwuję, są w większości dietetyczne i lekkostrawne.
Tak się fajnie złożyło, że od mojej ulubionej Przyjaciółki i Jej Męża dostaliśmy pod choinkę coś, co nazywa się slow cooker, co wychodzi mi na to, że po polsku nosi nazwę wolnowara. Nie wiem, czy jest to urządzenie popularne, ale widząc reakcję mojej Mamy na mojego slow cookerka, nie wydaje mi się.
W skrócie - jak sama nazwa wskazuje, w naczyniu tym gotuje się wolno. Owo naczynie składa się z bazy, która nagrzewa misę (jest to chyba misa ceramiczna, bardzo gruba, ale nie znam się na materiałach garncarskich za bardzo), misy właśnie i pokrywki. Gotowanie w tym ustrojstwie polega na wrzuceniu do misy wszystkiego, co chce się ugotować, przykryciu szczelnie pokrywką i czekaniu około... 5-8 godzin, w zależności od ustawionego programu i potrawy, którą gotujemy. 
Urządzenie to jest elektryczne, ale nie musimy się zupełnie martwić o nasze rachunki za prąd, gdyż w ciągu tych kilku godzin pracy, slow cooker pobiera energię tylko kilka razy 4-5 do chwili, aż misa, a właściwie jej zawartość osiągnie temperaturę 90-100'C. Później potrawa grzeje się sama od siebie, jak mogłabym to opisać. A gdy temperatura w misie spadnie poniżej kilkudziesięciu stopni, włącza się ono na nowo na kilka minut, by podgrzać znów do setki.
W dokładne techniczne sprawy nie będę się zagłębiać, dość, że mięso, które dotychczas nie udawało mi się przygotować tak, jakbym chciała i np. wołowina nigdy mi się nie udała udusić tak, by była naprawdę miękka, w wolnowarze mięknie tak, że nawet nasi dziadkowie i babcie mogą spożywać posiłki z tego gara bez swoich własnych szczęk. A mój bardzo wybredny DC wyśpiewuje peany na cześć moją i naszego slow cookera.
Na dziś miałam w planach schabowe. Ale jak tu je przygotować, skoro nie powinnam ich smażyć. No i pomysł podsunął mi właśnie mój osobisty Duży Chłopiec. Wrzuć mięcho do slow cookera, mówi. No racja! Dlaczego nie?
Zazwyczaj mięso na kotlety kupuję w większej ilości, tłukę je, każdy kotlet w osobnym woreczku z przyprawami i zamrażam. Takie też miałam przygotowane kotleciątka na dzisiaj. Zachciało mi się jednak je trochę udziwnić, niż tylko wrzucić do gara i dusić. O właśnie, bo w slow cookerze wszystko się dusi bez wcześniejszego podsmażania. I jeszcze ma jedną wielką zaletę to urządzenie. Nic do niego nie przywiera! I nie może się w nim nic przypalić.
Zanim zacznę pisać co i jak z czym robiłam, podam listę produktów wykorzystanych do mojego obiadu.

Składniki:
3 stłuczone kotlety schabowe posypane przyprawami wedle uznania
5 średniej wielkości pieczarek
3 plasterki sera żółtego (użyłam Gouda)
1 kostka mięsna Winiary
sól, pieprz
ew. śmietana do zabielenia sosu

Sposób przygotowania:
Pieczarki pokroiłam w drobną kostkę i poddusiłam w rondelku w 2-3 łyżkach wody, posoliłam i popieprzyłam do smaku. Na kotlet położyłam plasterek sera i wysypałam czubatą łyżeczkę podduszonych pieczarek.
Tak przygotowane kotlety zawinęłam w roladkę i obwiązałam białą nitką, żeby się za mocno nie rozlazły. Nie używałam wykałaczki (znów dzięki DC), jak to zwykle robię i słusznie, bo prawdopodobnie mięso rozleciałoby mi się na kawałki w slow cookerze.

Zawiązane roladki ułożyłam do misy, a pozostałe pieczarki rozsypałam na dno. Wszystko zalałam bulionem mięsnym (kostkę rozpuściłam w 300ml gorącej wody) i włączyłam wolnowar. Zanim mięso zmiękło minęło około 5 godzin - na szybszym programie.

A po przekrojeniu mięsko wyglądało tak: 

Smakowało!

Taaa i właśnie się zorientowałam, że zdjęcia podpisałam tytułem mojego drugiego bloga, zamiast "Kuchnią..."

poniedziałek, 20 lutego 2012

Czekoladowo-buraczkowe babeczki

Ten przepis tak mnie zadziwił, że prawie od razu postanowiłam go wypróbować. I nie żałuję tego ani trochę, bo babeczki są rewelacyjne, a ich smak przypomina te kupione w cukierni czekoladowe muffinki - tylko jest lepszy ;-)
Składniki (na 20 sztuk):
  • 75 g kakao 
  • 180g mąki pszennej (ja użyłam mąki gluten & wheat free - bez glutenu i pszenicy)
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 250 g cukru (użyłam 220 g, a i tak babeczki wyszły bardzo słodkie)
  • 250g ugotowanych i obranych buraków
  • 3 duże jajka
  • 200 ml oleju kukurydzianego
  • 1 łyżeczka esencji waniliowej albo 2 łyzeczki olejku smakowego waniliowego
  • cukier puder do posypania upieczonych babeczek
Sposób przygotowania:
  1. Piekarnik nagrzać do temp. 180'C i przygotować 20 papierowych lub silikonowych foremek do babeczek
  2. Buraki zmiksować na pure po czym dodawać kolejno jajka (po jednym), wanilię i olej i wymieszać na jednolitą masę
  3. Dodać wymieszane kakao, mąkę, proszek do pieczenia i cukier i dokładnie wymieszać.
  4. Ciasto wylać do foremek i piec około 30 minut albo do chwili, w której gdy dotkniemy palcem wierzch pieczonej babeczki, okaże się on sprężysty.
  5. Babeczki ostudzić najlepiej na metalowym stelażu, a następnie posypać je cukrem pudrem.
Przepis autorstwa Jill Dupleix znalazłam na stronie bbc.co.uk/food

środa, 15 lutego 2012

Pączki

Skorzystałam z przepisu Doroty, którego nie będę zamieszczać. Zapraszam za to na jej bloga, bo dziewczyna ma wspaniałe przepisy u siebie.
To moje pierwsze pączki, takie prawdziwe, a wyszły przepyszne, więc tym bardziej jestem z siebie dumna. Co prawda nie wszystkie wyglądają jak prawdziwe pączki, ale mojej rodzince bardzo smakują i to jest najważniejsze. A ja będę jeszcze próbować w przyszłości, by moje pączki kształtem bardziej przypominały prawdziwe pączki.
Chyba pamiętacie, że jutro jest Tłusty Czwartek?

Tort - powtórka

Tym razem już urodzinowo. Bez cudactwa kolorowego, ale za to przełożone, poza kremem, dżemem malinowym :-)

wtorek, 14 lutego 2012

Deser z serduszkami

Skromnie, ale jednak walentynkowo.

Składniki (na 4 pucharki):
  • 1 opakowanie galaretki (w moim przypadku truskawkowej)
  • 2 opakowania Śnieżki
  • 300 ml mleka
  • ewentualnie posypka
Sposób przygotowania:
Galaretkę przygotowałam zgodnie z przepisem na opakowaniu. Gdy ostygła wylałam około 1,5cm warstwę (mniej więcej 1/3 ilości) na zupełnie płaski talerz wyłożony folią kuchenną i wstawiłam do stężenia do lodówki. 2 opakowania Śnieżki ubiłam w 300 ml mleka, a gdy była już puszysta, dolewałam powoli pozostałą niestężałą jeszcze galaretkę. Po ubiciu (konsystencja powinna być troszkę płynna, nie tak puszysta jak sama Śnieżka) rozlałam do pucharków i odstawiłam w chłodne miejsce do stężenia. Na krótko przed podaniem wyjęłam z lodówki talerz z galaretką i zdjęłam folię z nią z talerza, po czym małą foremką w kształcie serca wycinałam galaretkę (dzięki folii mogłam podważyć sobie palcem galaretkę od spodu, żeby łatwiej wychodziła z foremki) i układałam na piance powstałej ze Śnieżki ubitej z galaretką.
Gdybym miała truskawki, to na pewno ułożyłabym je razem z serduszkami na wierzchu, a może zrobiła z nich sos i polała deser? Mogłabym również ubić śmietanę (ew. jeszcze jedną Śnieżkę) i wyłożyć na wierzch pianki, a dopiero później ozdobić ją sercami. Jednak co za dużo to niezdrowo ;-)
A Wy co przygotowałyście dla swoich wybranych? 
Pozdrawiam.

sobota, 11 lutego 2012

Kruche ciasteczka cynamonowe

Kiedyś znalazłam przepis na kruche ciastka, które w smaku były rewelacyjne, za to były tak kruche, że rozsypywały się od razu po wzięciu do ręki. Trochę zmodyfikowałam więc przepis, dodałam co nieco i powstały właśnie takie ciacha.
Na ciepło są całkiem smaczne, ale jak ostygną, to robią się bardzo twarde. Pakujemy je więc do woreczka i czekamy kilka dni, aż zmiękną. Albo zjadamy do herbatki/kawki po uprzednim umoczeniu ich w tychże. Choć przyznam się szczerze, że mimo, iż są twarde, to mnie i Dużemu Chłopcu trudno się powstrzymać od ich chrupania.
Składniki:
  • 250 g masła lub margaryny do pieczenia (ja preferuję masło, bo dzięki niemu wypieki mają wg mnie lepszy smak i maślany zapach, który uwielbiam)
  • 280 g cukru (w moich ciasteczkach jest pół na pół z cukrem Demerara, dzięki czemu mają nieco ciemniejszy wygląd i nie są tak słodkie, jak byłyby przy użyciu samego białego cukru)
  • 5 jajek
  • 2 opakowania cukru waniliowego lub cynamonowego (można dodać waniliowy i cynamon do smaku lub zupełnie nie dodawać cynamonu)
  • 570 g mąki
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
Sposób przygotowania:
Wszystkie produkty wyrobiłam ręcznie do czasu, aż się połączyły w jednolita masę. Zawinęłam ciasto w folię spożywczą i schowałam na około godzinę do lodówki, po czym na posypanej mąką stolnicy rozwałkowywałam kawałki ciasta na grubość około 0,5 cm, z którego wykrawałam foremką koła. A ponieważ zbliżają się Walentynki, to na wierzchu lekko wycisnęłam malutką foremką kształt serca. Wykrojone ciasteczka ułożyłam na dużej blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Piekłam w rozgrzanym piekarniku do czasu, aż ciasteczka się zarumieniły.
Ponieważ z takich proporcji ciasta wychodzi bardzo dużo, to piekę tylko połowę, a resztę ciasta zamrażam, albo jeśli planuję upiec za kilka dni, to chowam do lodówki owinięte w folię spożywczą.

środa, 8 lutego 2012

Prosta papryka faszerowana

Kiedy nie ma pomysłu na nic innego, czasem warto wykorzystać coś, co właśnie wpadło do głowy. Mnie wpadła papryka. Zapiekana. Z farszem nad którym nie musiałam się głowić ani trochę.


Składniki (na 4 osoby):
  • 4 ładne świeże papryki
  • 400g mięsa mielonego
  • 1 woreczek ugotowanego ryżu
  • 1 jajko
  • kilka listków zielonej pietruszki
  • przyprawa do mięsa mielonego
  • 1 kostka rosołowa (o takim smaku, jakiego rodzaju mięso wybieramy, w moim przypadku była kostka wieprzowa
Sposób przygotowania:
Mięso mielone mieszam z ryżem, jajkiem, przyprawą i natką pietruszki, po czym upycham w papryce, z której wcześniej usunęłam ogonek i nasionka (robi się to bardzo prosto naciskając kciukami w miejscu, w którym ogonek styka się z miąższem papryki i wpychając go do środka, po czym wysypuje się wszystko z papryki i voila!). Nafaszerowane papryczki wkładam do naczynia żaroodpornego i zalewam bulionem z kostki rosołowej (ok. 1/2 litra). Zazwyczaj zostaje mi trochę farszu, robię więc z niego 4 pulpety i gotuję razem z papryką w naczyniu żaroodpornym i mam na kolejny obiad :-) Zamknięte naczynie żaroodporne wkładam do rozgrzanego piekarnika na około godzinę. Papryki uważam za gotowe do wyjęcia ich z piekarnika, gdy skórka na nich lekko zaczyna się marszczyć. Oznacza to, że miąższ jest już miękki i skórka odejdzie z papryki bez problemu (choć nie zawsze konieczne jest jej usuwanie).

środa, 25 stycznia 2012

Zimne nóżki

Gdy byłam dzieckiem i jeździłam do babci, to dosyć często jadałam tego typu potrawę. Nigdy nie wiedziałam tak naprawdę, jak się ją robi, ale postanowiłam spróbować na gorącą prośbę Dużego Chłopca. Z takiej ilości składników powstaje około 8 miseczek o pojemności 350ml.

Składniki:
  • 5-6 nóżek kurczaka
  • puszka groszku
  • puszka kukurydzy
  • 3-4 marchewki
  • 2 opakowania żelatyny (1 opakowanie na pół litra płynu)
  • kostka rosołowa drobiowa
  • zielona pietruszka
Sposób przygotowania:
  1. Kawałki kurczaka gotowałam na małym ogniu w 1,5l wody do zszumowania. 
  2. Po odszumowaniu dorzuciłam kostkę rosołową i tu powinnam dorzucić do rosołu marchew, żeby się ugotowała na miękko. Powinnam później ja pokroić w kostkę, ale ja poszłam na łatwiznę (uwielbiam to :D) i użyłam marchewkę ze słoika :-)
  3. Gdy mięsko było już miękkie, wyciągnęłam je z zupy do ostygnięcia, po czym obrałam je z kości i skórek.
  4. Część porcji zrobiłam mieszając kukurydzę, groszek, marchew i mięso a część rozsypałam do miseczek warstwami.
  5. W gorącym rosole rozmieszałam żelatynę i zalałam nią przygotowane miseczki.
  6. Przed podaniem przystroiłam zieloną pietruszką, którą również można dodać do miseczek przed zalaniem żelatyną, a czego ja nie zrobiłam, bo mi się zapomniało. 
 Duży Chłopiec zajada się nóżkami co kilka dni prosząc o kolejną ich produkcję.

Smerfowy tort - na dobry początek

Za kilkanaście dni czeka mnie przygotowanie tortu urodzinowego dla Dużego Chłopca. Nie mam prawie żadnego doświadczenia w pieczeniu tortów, poza jednym, którego upiekłam pół roku temu i z którego średnio byłam zadowolona, choć smak miał całkiem niezły. Moich braków w tej dziedzinie jest tak wiele, że wyliczanie ich troszkę by mi zajęło. Nie będę się więc na wszystkim skupiać i wspomnę jedynie o tym, że moje biszkopty ZAWSZE opadały, a krem NIGDY nie był zupełnie gładko rozsmarowany. Co do tego drugiego, to wiem już, że jeśli chcę coś z tym zrobić, to należałoby się zaopatrzyć w specjalna płaską plastikową szpatułkę to rozsmarowywania kremu, której nie posiadam, a która kosztuje grosze, ale jakoś do tej pory nie przyszło mi do głowy, że sobie ją sprawić. Z biszkoptem sprawa wyglądała tak, że poddałam się już jakiś czas temu uznając, że każdy biszkopt musi opaść. I to był błąd!
Znalazłam na blogu Moje wypieki przepis na biszkopt, którego rzuca się po upieczeniu o ziemię. Uśmiechnęłam się do siebie z niedowierzaniem, gdy czytałam o tym sposobie, ale postanowiłam spróbować. I nie trudno się domyślić, że mój biszkopt po upieczeniu i walnięciu nim o ziemię... jest płaski jak decha! Nic a nic nie opadł. Pierwszy raz w życiu mój biszkopt był... IDEALNY! Po przepis odsyłam na Moje wypieki właśnie, gdzie znajduję również inne ciekawe pomysły kulinarne.
Zachęcona efektem biszkoptowym zabrałam się za krem...

Składniki na smerfowy krem do tortu:
400ml śmietany kremówki (double cream)
250g serka mascarpone
2-3 czubate łyżeczki cukru pudru (w zależności od gustu) - właśnie odkryłam, że brytyjski icing sugar to to samo co polski cukier puder
2-3 łyżeczki niebieskiego barwnika spożywczego (oczywiście można użyć więcej albo mniej, albo innego koloru - wszystko zależy od Waszego gustu)

Sposób przygotowania:
Śmietanę miksujemy na średnich obrotach do czasu, aż zacznie gęstnieć. Nie za długo, bo może się nam zrobić masło, a tego byśmy nie chciały ;-) Dodajemy serek i cukier puder i miksujemy jeszcze przez chwilę, aż do uzyskania jednolitej i gęstej masy. Dodajemy barwnik i bawimy się w czarodziejki nadając naszemu kremowi odpowiedni dla nas kolor. 
  1. Biszkopta przecięłam na dwa płaty. 
  2. Dolną część biszkopta skropiłam sokiem wiśniowym i wyłożyłam na nią 1/3 kremu i rozsmarowałam. W zamyśle miałam powciskać w tę warstwę kremu czereśnie z puszki, ale okazało się, że one mają pestki (!), a mnie się, szczerze mówiąc, nie chciało ich drylować, został więc sam krem, a czereśniami z pestkami ozdobiłam wierzch tortu. O pestkach uprzedzać będę konsumujących smakołyk. 
  3. Tę warstwę kremu przykrywamy drugą częścią biszkopta i powtarzamy wszystkie czynności.
  4. Wierzch zdobimy wg uznania i umiejętności. Jak widać - moje są jeszcze mizerne.
Ale za to jaki smak!!!
Po ozdobieniu należy tort schować na przynajmniej godzinę do lodówki, żeby krem porządnie zastygł. No, chyba, że nie możesz się doczekać efektu i popełnisz ten błąd, co ja i ukroisz kawałek tortu zanim schowasz go do lodówki ;-)
 Duży Chłopiec jest z tortu zadowolony :-)